poniedziałek, 27 listopada 2017

Jak zebrać konia?


Zebrać konia to nic jak tylko "zebrać go do kupy". Sprawić, żeby zad połączył się z grzbietem, grzbiet z szyją, szyja z pyskiem, pysk z wodzą, a wodza z ręką. Ot, i cała tajemnica. Mamy konia zebranego, przepuszczalnego, na pomocach, na kontakcie, idącego od zadu, zaangażowanego, jechanego od tyłu do przodu, czy też jak tylko zdecydujemy się go nazwać. 

W ujeżdżeniu chodzi o to, żeby ruch, tudzież energia, zadnich nóg konia wyczuwana była przez rękę jeźdźca. Będzie to możliwe tylko wtedy, jeśli będzie ona przechodziła przez wyżej wspomnianą linię: "zad - grzbiet - szyja - pysk - wodza - ręka" bez żadnych zakłóceń. W przeciwnym wypadku, każda bloda sprawi, że energia nie dostanie się dalej, a nasz koń nie zbierze się. 

Żeby cała ta linia miała sens, a energia doszła do ostatecznego elementu, czyli naszej ręki, musi się ona w jakiś sposób zacząć. Zaczyna się ona nie inaczej jak uaktywnieniem pierwszego "ogniwa", czyli zadu. Jak uaktywnia się zad? Pomocą aktywizującą. Czym jest pomoc aktywizująca? Łydką. 

Ta właśnie tajemnicza łydka, przyłożona do boku konia, przez większą część czasu jest bierna. Nie każe zwierzęciu przyspieszać, gdyż dobrze wyszkolony koń sam wie że ma się ruszać do przodu "aż do odwołania". Jeden jej stanowczy sygnał powoduje, że energia zaczyna płynąć dalej, do dalszych elementów naszej "lini". 


Być może wielu z Was zdziwi się: "jak to? mój koń rusza się energicznie, a ja nie czuję, żeby był on zebrany", i tu będziecie mieć zupełną rację. Powodem tych sprzeczności są zakłócenia, które powodują, że energia idąca od zadu w pewnych miejscach natrafia na blokady, które nie przepuszczają jej dalej. Takie przepuszczcanie profesjonalnie nazywa się przepuszalnością.

Tu pojawia się kolejne pytanie: w jaki sposób ruch konia może być zblokowany? Odpowiedź jest prosta: blokadami mogą być albo spięte mięśnie, albo sztywne połączenia. Zaraz powiem o co chodzi z tym ostatnim. 

By rozluźnić mięśnie grzbietu i szyi konia, często pracuję na luźnej wodzy, która umożliwia zwierzęciu swobodne poruszanie się. Łydkami pilnuję by koń poruszał się energicznie, dosiadem staram się zgrać z ruchem konia i nie łapiąc kontaktu czekam, aż kroki zwierzęcia przestaną być krótkie i "urywane", a całokształt zacznie się rozluźniać. Przy tym często stosuję przejścia oraz inne sprzyjające rozluźnieniu ćwiczenia (tylko błagam, nie myślcie, że wszystko dokonuję na jednej sesji!). Pozwalam zwierzęciu "kołysać" grzbietem i poruszać się w najwygodniejszy dla niego sposób. 


Wyżej napisałam o sztywnych połączeniach. Chodzi mi tutaj głównie o połączenie szyi konia z jego głową, które nazywa się potylicą. 

Żeby ruch konia przeszedł od szyi do pyska, musi on przepłynąć przez ich połączenie, czyli potylicę. Bardzo często zdarza się, że koń jest w niej sztywny i zblokowany. Ćwiczeniem rozluźniającym jest m.i. odpuszczenie w potylicy, ale o tym kiedy indziej. 

Problematyczne okazuje się połączenie ręki jeźdźca z pyskiem konia. O kontakcie pisałam już wiele razy, ale nigdy nie udaje mi się wyczerpać go całkowicie. Sam kontakt jest bardzo paradoksalnym zagadnieniem. 

Chodzi o to, żeby złapać luźną wodzę i zamknąć rękę. Ruch konia, który idzie od zadu poprzez grzbiet, szyję, potylicę, dochodzi wreszcie do pyska. Naturalnym jest, że w konsekwencji pysk łączy się w wodzą bez żadnych problemów (o ile sami nie blokujemy rąk, ale to już zupełnie inna historia). Jeździec poczuje jednak tą energię wtedy i tylko wtedy gdy jego ręka będzie zamknięta (w przeciwnym wypadku ruch konia "wyleci"). Pysk konia czujemy jako lekki opór na wodzy i odpowiadamy na niego lekkim oporem w ręce. Mimo, ze brzmi to przerażająco skomplikowanie, cała czynność przychodzi naturalnie. Czując opór konia na napiętej wodzy, sami zaczynamy lekko ciągnąć ją, po to by "zachować" energię.

Tak przynajmniej sytuacja wygląda w kłusie ćwiczebnym, kiedy to szyja konia wcale się nie rusza. W stępie i galopie nieco się "kurczy", a więc żeby zachowywać stały opór (stałe napięcie) na wodzy, musimy zginać nasze łokcie by poruszać się razem z ruchliwą szyją konia. 

Uwaga!

Pisząc "napięcie" na wodzy, mam na myśli napięcie obu stronne. Nasze ręce czują napierającego konia, koński pysk czuje napierających nas. 


Uwaga nr.2

Najechanie konia na zamkniętą rękę niektórzy nazywają półparadą. Według takiej definicji półparadę wykonujemy przez większą część pracy z końmi. Istnieją też inne definicje półparady, ale o tym kiedy indziej. 


Tak z grubsza, o to w jeździectwie chodzi. 

Malwina
Copyright © 2014 JAK LEPIEJ JEŹDZIĆ KONNO? , Blogger
Wypasiony Katalog Stron